Kilka tygodni temu media obiegła informacja o akcji ratunkowej na Wiśle, gdzie 14-letni chłopiec wpadł do rzeki w rejonie stopnia wodnego Dąbie.
Jak informowała wtedy policja, świadkiem całej sytuacji był policjant, który był wówczas po służbie i przejeżdżał tym mostem na rowerach z dziećmi. Policjant natychmiast zadzwonił na numer alarmowy. Po chwili przekazał jednak telefon nadchodzącemu przechodniowi a sam zszedł po drabinkach na niższą partię zapory, gdzie odnalazł koło ratunkowe, które rzucił tonącemu, następnie przywiązał do instalacji zapory i rzucił do wody rzutkę po czym sam wskoczył do rzeki. To jednak nie jedyny bohater tego dnia, który ruszył na pomoc. Był nim także Pan Jonasz, pielęgniarz Szpitala Specjalistycznego im. Stefana Żeromskiego w Krakowie.
O całej sytuacji poinformował dopiero teraz szpital, którego Dyrektor otrzymał oficjalne podziękowania od komendanta wojewódzkiej straży pożarnej.
Tak o tej akcji napisał szpital:
„Jonasz wracał z pracy. Hulajnogą wzdłuż Wisły. Przy stopniu Dąbie zauważył szamotaninę w rzece. Zorientował się, że mężczyzna próbuje ratować dziecko. Jonasz, który spieszył się po córkę do szkoły, rzucił hulajnogę, skoczył do wody, pomógł (jak okaże się później policjantowi, który także był w pobliżu prywatnie) wyciągnąć z rzeki nieprzytomnego chłopca. Jonasz zaczął go reanimować już w wodzie, nie przestawał aż przyjechała straż pożarna, karetka. Dziecko żyje, niestety nie ominęła go długa hospitalizacja w USD w Prokocimiu, respirator, ciężki stan itd. Ale wyszedł z tego. Oczywiście, jak pewnie domyślacie się, Jonasz Waśko śledził losy chłopca, którego uratował.
Gdy Jonasz podjechał pod szkołę, tam już była jego żona Joanna. Nawet nie kryła oszołomienia jego wyglądem.
– Jak Ty wyglądasz, co się stało? – dopytywała męża, który zjawił się pod szkołą w mokrej koszulce, spodniach, z których ściekała woda.
– A wiesz, trzeba było pomóc – uciął i przywitał się z córką.
To się stało 11 maja!!! Pytanie jest słuszne, dlaczego piszemy o tym dopiero teraz? Niestety do dyrekcji Szpitala dotarły podziękowania od komendanta wojewódzkiej straży pożarnej dopiero w tym tygodniu, a Jonasz to nie tylko dobry człowiek i bohater, ale też niezwykle skromny!”