Do strażników miejskich podeszła grupa młodych ludzi prosząc o pomoc. Chodziło o starszego pana, którego zauważyli u wylotu Grodzkiej. Według ich relacji staruszek siedział zziębnięty na ławce na Plantach i rozglądał się bezradnie, jakby kogoś szukał.
Funkcjonariusze podeszli w to miejsce i od razu rozpoznali opisywanego staruszka. Cały drżał z zimna i miał problemy z mówieniem. Zresztą to, co mówił, to były jakieś pourywane myśli, bez składu i ładu.
Strażnicy okryli go folią termiczną i wezwali na miejsce pogotowie. W trakcie oczekiwania na przyjazd karetki funkcjonariusze zaczęli wypytywać go o dane osobowe. Od słowa do słowa udało się pozyskać najpierw imię, a potem nazwisko. W zasadzie to był punkt zwrotny interwencji, bo jak dyżurny zaczął sprawdzać mężczyznę w rejestrze, to okazało się, że jest poszukiwany (oddalił się z miejsca pobytu). Ze względu na demencje starczą nie potrafił wrócić do miejsca zamieszkania.
Ratownicy przebadali go na miejscu, a potem zabrali do szpitala. Stamtąd odebrała go rodzina – podaje straż miejska