Aktualizacja 19:30:
Znamy stanowisko Policji w sprawie pobitego psa CZYTAJ TUTAJ
Nie wiemy… jak mamy skomentować informację umieszczoną przez Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. Jak można tak skrzywdzić zwierzę?
Brakuje nam słów:
Pełna treść:
„Zazwyczaj staramy się opisywać interwencję tego samego dnia, kiedy buzuje w nas adrenalina, a emocje czasem biorą górę nad rozumem. Z tą interwencją jednak było inaczej, trwała ona do późnych godzin wieczornych i niestety pozostawiła niesmak, poczucie bezradności i wiele znaków zapytania.
Zaczęło się jak zwykle – od kontaktu z biurem KTOZ. Zdjęcia które zobaczyliśmy nie pozostawiły nam złudzeń, tutaj człowiek mógł się dopuścić najgorszego….
Udajemy się jak najszybciej pod wskazany adres, rozpytujemy sąsiadów – owszem widzieli psa wcześniej, słyszeli dziwne skomlenia, ale nie podejrzewali niczego. Wzywamy do asysty patrol Policji, bo widząc zdjęcia już wiemy, że będziemy mieli do czynienia z osobą prawdopodobnie niezrównoważoną.
I zaczyna się – przekazujemy funkcjonariuszom wszelkie dane, pokazujemy zdjęcia, pod którymi widnieją groźby wobec człowieka ….i co? Nic, policja nie widzi podstaw i nic nie może zrobić, kończą interwencję… (!!!!) Przecież nie wiemy czy pies żyje, czy może właśnie dogorywa w mieszkaniu, zaczynamy walkę z systemem. Mężczyzna, którego poszukujemy jest właśnie u swojej matki, co dziwne – wraz z nim jest także pies.
Prosimy aby funkcjonariusze zaczekali, chcielibyśmy zobaczyć psa w asyście Policji.
Policja włącza się do interwencji dopiero po interwencji mediów – radia i telewizji, po wielu telefonach – w tym do rzecznika Policji.
Jak najszybciej udajemy się na miejsce. Nie zostajemy wpuszczeni na posesję – z właścicielem psa oraz jego matką rozmawiamy przez bramę. Chcemy zabrać psa do zewnętrznej lecznicy w celu przeprowadzenia obdukcji… Policja odmawia odebrania psa bo właściciel nie wyraża zgody na badania!!!
Dalej naciskamy, zgadzają się na lekarza z którym gmina ma podpisaną umowę.
Po przyjeździe na miejsce Pani Doktor właściciel znów odmawia udostępnienia zwierzęcia, twierdząc że sam pojedzie jutro lub pojutrze do lecznicy…nie poddajemy się jednak. W końcu lekarz weterynarii, wraz z jednym z policjantów zostają wpuszczeni na posesję, my nie dostajemy zgody na asystowanie przy badaniu.
Lekarz zauważa krwawe wybroczyny w oczach (takie jak na zdjęciach), mamy także już pierwsze „dowody”, ale słyszymy argument, że … przecież pies mógł być pociągnięty na smyczy i stąd takie obrażenia!!!! Nie odpuszczamy jednak.
Po paru godzinach, po naszych licznych naleganiach, Policja zgadza się na zabranie psa wraz z (uwaga!) właścicielem do lecznicy, w eskorcie dwóch aut policyjnych.
W lecznicy Panu Doktorowi udaje się przekonać właściciela, aby zostawił psa na badania…. Słyszymy różne wersje zdarzeń – początkowo właściciel twierdzi, że piesek został pogryziony przez innego. Później – że pies został kopnięty przez człowieka…
W tym czasie jeden z inspektorów KTOZ jest przesłuchiwany na Policji i składa zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa oraz prosi o dołączenie Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami jako strony pokrzywdzonej do sprawy. Zeznania trwają wiele godzin – inspektor opuszcza posterunek tuż przed północą.
Pies pozostaje w klinice na obserwację. Następnego rana składamy wniosek do gminy o czasowy odbiór zwierzęcia.. Niestety póki co nie doczekaliśmy się decyzji. W międzyczasie właściciel otrzymał zgodę od Policji na odbiór zwierzęcia z lecznicy(…) .
Źródło KTOZ